Królowa Bałtyku
Cicho
drzemie stary Bałtyk. Ani jedna fala nie wzniesie się, nie wzburzy i nie uderzy
o piaszczysty brzeg. Z lekka tylko
wiaterek marszczy jego lśniącą powierzchnię, po której czasami przemknie łódź
rybaka, śpieszącego na połów ryb.
Przemknęła…
i nic już nie wzrusza fal morza, nic nie wskazuje życia, które wrze w jego
czeluściach…
W głębi zaś tych wód błękitnych wznosił się wspaniały pałac królowej Bałtyku — Juraty.
Ściany tego pałacu, zbudowane były z najczystszego białego bursztynu, wyłożone cudowną mozaiką z muszli, mieniących się barwami tęczy. Progi ze złota, dach z łuski rybiej oraz okna diamentowe, obramowane rzędami pereł olbrzymiej wielkości. Na straży przed pałacem stoły wielkie jesiotry, w przedsionku rzędem ustawione były szczupaki, po komnatach zaś uwijały się gromadami zwinne śledzie — paziowie.
W głównej komnacie, na tronie z korali siedziała królowa tych głębin — Jurata. Na głowie jej błyszczała korona, a szaty utkane z pajęczej przędzy lśniły całe w promieniach przedostającego się przez fale słońca.
Lecz królowa była wzburzona, jakieś niepomyślne wieści przyniósł goniec, bo na jej twarzy widać było gniew. Po długim namyśle klasnęła drobnymi dłońmi i do sali wpadły wielką gromadą szczupaki, z niskimi pokłonami zbliżyły się do tronu.
Spojrzała na nich Jurata i rzekła:
— Słuchajcie, szczupaki, gońce moi mili, biegnijcie szybko na wszystkie strony państwa mego i zwołajcie moje siostry — boginki, by się jutro tutaj stawiły na radę. Rozpierzchli się wnet szybcy gońce po Bałtyku i po wszystkich rzekach, do niego wpadających. Królowa pozostała sama, ale niezadowolenie nie znikało z jej twarzy.
W głębi zaś tych wód błękitnych wznosił się wspaniały pałac królowej Bałtyku — Juraty.
Ściany tego pałacu, zbudowane były z najczystszego białego bursztynu, wyłożone cudowną mozaiką z muszli, mieniących się barwami tęczy. Progi ze złota, dach z łuski rybiej oraz okna diamentowe, obramowane rzędami pereł olbrzymiej wielkości. Na straży przed pałacem stoły wielkie jesiotry, w przedsionku rzędem ustawione były szczupaki, po komnatach zaś uwijały się gromadami zwinne śledzie — paziowie.
W głównej komnacie, na tronie z korali siedziała królowa tych głębin — Jurata. Na głowie jej błyszczała korona, a szaty utkane z pajęczej przędzy lśniły całe w promieniach przedostającego się przez fale słońca.
Lecz królowa była wzburzona, jakieś niepomyślne wieści przyniósł goniec, bo na jej twarzy widać było gniew. Po długim namyśle klasnęła drobnymi dłońmi i do sali wpadły wielką gromadą szczupaki, z niskimi pokłonami zbliżyły się do tronu.
Spojrzała na nich Jurata i rzekła:
— Słuchajcie, szczupaki, gońce moi mili, biegnijcie szybko na wszystkie strony państwa mego i zwołajcie moje siostry — boginki, by się jutro tutaj stawiły na radę. Rozpierzchli się wnet szybcy gońce po Bałtyku i po wszystkich rzekach, do niego wpadających. Królowa pozostała sama, ale niezadowolenie nie znikało z jej twarzy.
Na drugi
dzień z rana, przed cudny pałac Juraty zajechały olbrzymie muszle, ciągnięte
przez koniki morskie i wysiadały z nich urocze boginki, w szatach utkanych z
promieni słonecznych. Biegły po schodach do głównej sali, gdzie już czekały na
nie wcześniej przybyłe siostry.
Po chwili do sali weszła Jurata, powitana radośnie i zasiadła na tronie. Przycichł gwar i Jurata odezwała się takimi słowy:
— Miłe towarzyszki i siostry moje!… Wiecie, że wszechwładny ojciec mój, Neptun, władca morza, mojej władzy i opiece powierzył te wody wraz z ich mieszkańcami. Same jesteście świadkami moich łagodnych i szczęśliwych rządów. Żaden, choćby najmniejszy robaczek, żadna rybka nie miały potrzeby uskarżać się i narzekać na mnie — wszyscy żyli w pokoju i zgodzie. Nikt się na życie drugiego targnąć nie ośmielił. Lecz teraz spokój ten został zakłócony! Tam, gdzie rzeka święta hołd memu królestwu składa, osiadł pewien nikczemny rybak i podczas, gdy ja nie ośmielam się ani jednej rybki do własnego stołu złowić, gdy nawet fląderki, które tak lubię, po jednej połowie zjadam, a drugą z powrotem do morza puszczam, to ten nikczemny rybak ośmiela się burzyć spokój, łowiąc w swe sieci moich niewinnych poddanych. Takiej śmiałości nie można puścić bezkarnie! Słuchajcie więc siostrzyce — tu zerwała się z tronu — oto gotowe czekają łodzie, płyńmy, towarzyszki miłe, nad brzeg rzeki, bo właśnie o tej porze rybak zapuszcza swe sieci, czyhając na niewinne ofiary. Naszymi tańcami i śpiewami oczarujemy go i na dno morza sprowadzimy, by już nigdy zła nie czynił. Rzekła i natychmiast sto łodzi bursztynowych, perłami i koralami ozdobionych przez białe łabędzie ciągniętych, przed pałacem stanęło. I przy odgłosie pięknych pieśni z całym orszakiem boginek, popłynęła królowa dokonać swego dzieła.
Po chwili do sali weszła Jurata, powitana radośnie i zasiadła na tronie. Przycichł gwar i Jurata odezwała się takimi słowy:
— Miłe towarzyszki i siostry moje!… Wiecie, że wszechwładny ojciec mój, Neptun, władca morza, mojej władzy i opiece powierzył te wody wraz z ich mieszkańcami. Same jesteście świadkami moich łagodnych i szczęśliwych rządów. Żaden, choćby najmniejszy robaczek, żadna rybka nie miały potrzeby uskarżać się i narzekać na mnie — wszyscy żyli w pokoju i zgodzie. Nikt się na życie drugiego targnąć nie ośmielił. Lecz teraz spokój ten został zakłócony! Tam, gdzie rzeka święta hołd memu królestwu składa, osiadł pewien nikczemny rybak i podczas, gdy ja nie ośmielam się ani jednej rybki do własnego stołu złowić, gdy nawet fląderki, które tak lubię, po jednej połowie zjadam, a drugą z powrotem do morza puszczam, to ten nikczemny rybak ośmiela się burzyć spokój, łowiąc w swe sieci moich niewinnych poddanych. Takiej śmiałości nie można puścić bezkarnie! Słuchajcie więc siostrzyce — tu zerwała się z tronu — oto gotowe czekają łodzie, płyńmy, towarzyszki miłe, nad brzeg rzeki, bo właśnie o tej porze rybak zapuszcza swe sieci, czyhając na niewinne ofiary. Naszymi tańcami i śpiewami oczarujemy go i na dno morza sprowadzimy, by już nigdy zła nie czynił. Rzekła i natychmiast sto łodzi bursztynowych, perłami i koralami ozdobionych przez białe łabędzie ciągniętych, przed pałacem stanęło. I przy odgłosie pięknych pieśni z całym orszakiem boginek, popłynęła królowa dokonać swego dzieła.
Dzień był jasny,
słońce pogodnie świeciło, a ciche morze szkliło się jakby to była jedna ogromna szyba. Najmniejszy wietrzyk nie
muskał jego powierzchni, jedynie łodzie boginek płynęły szybko, zostawiając za
sobą ślady na kształt rozchodzących się promieni.
Ląd był już blisko,
echo odbijało śpiew boginek o nadbrzeżne lasy, a każdy jego odgłos brzmiał
złowieszczo: „biada ci, rybaku młody!“
I gdy już blisko ujścia rzeki stanęły podmorskie dziewice, ujrzały swojego wroga, jak siedząc na brzegu rozwijał sieci.
Rybak był młody i piękny, czoło miał prześliczne, wysokie i białe, długie i czarne włosy ocieniały jego twarz. Ze spokojem jeszcze w duszy i w sercu, z piosenką na ustach, marząc o obfitym połowie, zajmował się pracą.
Wtem usłyszał jakieś miłe dźwięki. Podniósł oczy i spostrzegł sto łodzi błyszczących w promieniach słonecznych, a w nich sto dziewcząt przecudnej urody. Na ich czele zaś w łodzi okrytej purpurowym baldachimem, ciągniętej przez cztery srebrno - pióre łabędzie z białymi gołąbkami unoszącymi się przed nią, w diamentowej koronie na głowie i z bursztynowym berłem w ręku — siedziała Królowa Bałtyku.
I gdy już blisko ujścia rzeki stanęły podmorskie dziewice, ujrzały swojego wroga, jak siedząc na brzegu rozwijał sieci.
Rybak był młody i piękny, czoło miał prześliczne, wysokie i białe, długie i czarne włosy ocieniały jego twarz. Ze spokojem jeszcze w duszy i w sercu, z piosenką na ustach, marząc o obfitym połowie, zajmował się pracą.
Wtem usłyszał jakieś miłe dźwięki. Podniósł oczy i spostrzegł sto łodzi błyszczących w promieniach słonecznych, a w nich sto dziewcząt przecudnej urody. Na ich czele zaś w łodzi okrytej purpurowym baldachimem, ciągniętej przez cztery srebrno - pióre łabędzie z białymi gołąbkami unoszącymi się przed nią, w diamentowej koronie na głowie i z bursztynowym berłem w ręku — siedziała Królowa Bałtyku.
I oto rozległ się piękny śpiew i rybaka otoczyło grono morskich boginek.
Chłopak słuchając wspaniałej pieśni, patrzył zdumiony nie wierząc swoim oczom. Co
ma począć, sam nie wie. Naraz królowa skinieniem berła uciszyć się
towarzyszkom rozkazała i tak do zdumionego rybaka przemówiła:
— Stój, młodzieńcze! Twe nikczemne zajęcie jest godne srogiej kary, jednak ja przebaczę ci pod jednym warunkiem. Musisz przyrzec, że mnie pokochasz. Ale gdy wzgardzisz miłością królowej Juraty, zaśpiewam ci piosenkę, a ty natychmiast znajdziesz się przy mnie i za jednym dotknięciem mojego berła zginiesz na wieki. — wybieraj!
Ukląkł młodzieniec, nachylił głowę i wieczną miłość przysiągł.
— Dobrze, będę co wieczór przypływać do ciebie, będziemy się spotykać na tym niewysokim wzgórzu – powiedziała królowa. Po czym skinęła berłem, a skrzydła łabędzi zaszumiały i cicho bez śmiechów i śpiewów odpłynęły boginie wraz z Juratą.
— Stój, młodzieńcze! Twe nikczemne zajęcie jest godne srogiej kary, jednak ja przebaczę ci pod jednym warunkiem. Musisz przyrzec, że mnie pokochasz. Ale gdy wzgardzisz miłością królowej Juraty, zaśpiewam ci piosenkę, a ty natychmiast znajdziesz się przy mnie i za jednym dotknięciem mojego berła zginiesz na wieki. — wybieraj!
Ukląkł młodzieniec, nachylił głowę i wieczną miłość przysiągł.
— Dobrze, będę co wieczór przypływać do ciebie, będziemy się spotykać na tym niewysokim wzgórzu – powiedziała królowa. Po czym skinęła berłem, a skrzydła łabędzi zaszumiały i cicho bez śmiechów i śpiewów odpłynęły boginie wraz z Juratą.
Rok już
mijał, a każdego wieczoru królowa morza przypływała na brzeg i na wzgórzu
widywała się z ukochanym rybakiem.
Lecz ojciec jej, wszechwładny pan nieba, ziemi i morza, dowiedziawszy się o tych tajemnych spotkaniach, rozgniewał się srodze, że bogini odważyła się pokochać zwykłego rybaka.
Lecz ojciec jej, wszechwładny pan nieba, ziemi i morza, dowiedziawszy się o tych tajemnych spotkaniach, rozgniewał się srodze, że bogini odważyła się pokochać zwykłego rybaka.
Gdy pewnego
razu królowa wróciła do swojego pałacu, spuścił z nieba piorun, który wzburzywszy
morskie odmęty uderzył w podmorski zamek
raniąc ją śmiertelnie, a bursztynowy pałac roztrzaskał na drobne szczątki.
Rybaka zaś, podczas wyprawy na połów schwycił w wir i strzaskawszy mu łódź wciągnął
w morską głębinę, gdzie pozostał na
zawsze.
Dzisiaj, gdy
wiatr wzburzy morskie fale, słychać z daleka jego płacz, woda zaś wyrzuca na
brzeg kawałki bursztynu, z którego zbudowany był pałac Królowej Bałtyku.
Komentarze
Prześlij komentarz